książki o feng shui

Dlaczego dałam szansę książkom o feng shui i co mnie zaskoczyło

Wiedza

Na początku byłam nastawiona dość sceptycznie. Trudno mi było uwierzyć, że przesunięcie fotela albo wyrzucenie starej dekoracji mogłoby zmienić coś więcej niż wygląd pokoju. Ale przyszedł moment, gdy w moim życiu zapanował totalny rozgardiasz — również w głowie. I wtedy, trochę przypadkiem, sięgnęłam po książki o feng shui. Czy wpłynęły na moje relacje, samopoczucie, a może i finanse? Dziś opowiem, jak to się zaczęło, czego się dowiedziałam i które tytuły naprawdę zostawiły po sobie ślad. Może i Ty znajdziesz w tym coś dla siebie?

Moje pierwsze spotkanie z feng shui było zupełnym przypadkiem

To był zwykły dzień w bibliotece. Przeglądałam półki bez większego celu, aż natknęłam się na książkę o feng shui. Z ciekawości otworzyłam ją i przeczytałam kilka stron. Autorka opowiadała, jak porządki w domu wpłynęły na relacje w jej rodzinie. Zabrzmiało to trochę naiwnie, ale coś mnie zaintrygowało. Pożyczyłam tę książkę i przepadłam. Chciałam więcej. Niedługo później miałam już własny egzemplarz na półce.

Na początku traktowałam to wszystko jako ciekawostkę – coś z pogranicza poradnika i opowieści psychologicznej. Ale z każdą kolejną stroną coraz bardziej czułam, że niektóre rzeczy mają sens. Nie w magiczny sposób – raczej psychologicznie i logicznie.

Zmiany, które zauważyłam dzięki książkom o feng shui

Pierwsza myśl? Nasze mieszkanie naprawdę sporo mówi o nas samych. Bałagan w kącie często równa się bałaganowi w głowie. Zaczęłam od małych kroków — usunęłam zbędne przedmioty, przestawiłam łóżko, odsłoniłam okna, dodałam rośliny. Nic nie wydarzyło się z dnia na dzień, ale… coś się zmieniało.

Po kilku tygodniach lepiej spałam, rzadziej się denerwowałam i częściej słyszałam od znajomych, że u mnie „przyjemnie się siedzi”. Dla mnie to był znak, że ta cała teoria o energii może mieć więcej wspólnego z naszym nastrojem, niż się powszechnie wydaje.

Co mi pasowało, a co uznałam za zbyt oderwane od codzienności

Nie wszystkie porady z książek trafiały do mnie w punkt. Były fragmenty, które budziły mój uśmiech – na przykład monety w kącie bogactwa czy wieszanie dzwonków przy drzwiach. Brzmiało to dla mnie bardziej jak rytuały niż realne działania.

Z kolei te bardziej przyziemne rzeczy – jak porządek, dostęp do światła dziennego, dobre ustawienie biurka – działały naprawdę dobrze. Może nie zmieniały życia od razu, ale poprawiały codzienne funkcjonowanie. W końcu to w tych drobiazgach najczęściej tkwi różnica.

książki o feng shui

Tytuły, które warto mieć pod ręką, jeśli temat Cię ciekawi

Nie każda książka o feng shui mówi z sensem. Ale kilka naprawdę zapadło mi w pamięć i śmiało mogę je polecić:

  • „Feng Shui. Dom pełen energii” – napisana lekkim językiem, zawiera sporo przykładów z życia autorki.
  • „Baubiologia i feng shui” – dla osób, które szukają czegoś bardziej naukowego, a mniej symbolicznego.
  • „Chiński sekret harmonii” – trochę bardziej duchowa, ale dająca do myślenia.

Te książki pokazują temat z różnych stron. Nie wszystkie muszą Ci przypaść do gustu, ale każda wnosi coś innego. Więcej interesujących tytułów możesz znaleźć na: https://studioastro.pl/ksiazki/ksiazki/ezoteryka/feng-shui/

Czy warto zainteresować się feng shui, nawet jeśli brzmi to dziwnie?

Powiem tak – nie trzeba w nic wierzyć na ślepo. Dla mnie książki o feng shui były pretekstem do tego, żeby zatrzymać się i przyjrzeć się własnemu otoczeniu. I to już samo w sobie było wartościowe.

To nie czary, raczej forma świadomego porządkowania życia – zaczynając od szuflady, a kończąc na relacjach. Nawet jeśli podejdziesz do tego tylko jako do zabawy, może się okazać, że… coś kliknie. Albo przynajmniej zrobisz porządki w przedpokoju, na które odkładałeś od miesięcy.

Na zakończenie – kilka słów ode mnie, bez fanfar

Nie sugeruję, żebyś od razu przemeblował całe mieszkanie i kupował kryształowe kule. Ale może warto przeczytać jedną książkę? Tak z ciekawości. A potem samemu sprawdzić, czy coś z tego ma dla Ciebie sens.

Czasem najmniejsze zmiany robią największą różnicę. I właśnie tego życzę każdemu, kto sięgnie po te trochę egzotyczne, a trochę życiowe książki.